czwartek, 19 grudnia 2013

przerwy techniczne ;)

Moi mili,

przyznaję się bez bicia, że etykiety odstawiłam na dalszy plan. Zbieram się do poświątecznej notki czekoladowej - perfekcyjna sprawa logistyczna (czekoladowe prezenty, więcej wolnego czasu). Ponad to czytam kolejny raz książkę Joanny Harris, która budzi we mnie dziki, nieposkromiony głód czekoladowy, obłąkańcze aromatyczne myśli i marzenia :). Tytuł "Czekolada", rzecz jasna. W trakcie czytania przypominam sobie pracownię pralinek w firmie, gdzie pracowałam przez 2,5 roku; było to moje sekretne relaksacyjne miejsce. Fontanna czekoladowa i jej zdecydowany zapach w jakiś magiczny sposób poprawiały mi nastrój. Chodziłam tam czasem niby to sprawdzając to i owo, ale tak naprawdę napawając się widokiem i zapachem płynnej ciemnej czekolady.

Ach, Święta, Święta :) Czas dla czekoladomaniaków :)

środa, 23 października 2013

Napoje gazowane

Moi mili, niestety nie udało mi się spotkać ze specjalistką od coca-coli, skupię się zatem na tym, co sama wiem, przeczytałam i mogłam ocenić z etykiet. Być może w przyszłości dowiem się czegoś więcej, wtedy posta zaktualizuję, zainteresowani doczytają to i owo :).

Zacznijmy od COCA COLI, gdyż z całej grupy napojów gazowanych jest najciekawsza.
2.bp.blogspot.com
Śmiało można stwierdzić, że coca cola jest wyrobem historycznym - powstała w 1866 roku, mogłaby więc nosić miano żywności tradycyjnej. Zaiste. Na wikipedii (TUUU) możecie sobie poczytać więcej na ten temat.
Co mnie zainteresowało najbardziej (oczywiście zaraz po wykazie składników :P), to fakt, że przez co najmniej 10 lat sprzedawano coca colę z kokainą ("Przy produkcji ekstraktu Coca-Coli wykorzystuje się liście koki. Do 1903 r, przeciętna szklanka Coca-Coli zawierała ok. 9 mg kokainy"). Podobno jednorazowa dawka kokainy nie może przekraczać 30mg (znów posiłkuję się wikipedią), ciekawe czy często nieświadomie ją przedawkowywano? Obecnie, podobno, liście koki są nadal stosowane do produkcji napoju, a kokaina jest z nich usuwana. Hm. Pociągnęłabym temat, ale się powstrzymam :).

Wróćmy jednak do coca coli. Poniżej miły dla oka obrazek pokazujący jak ewoluowała butelka:
http://g.gazetaprawna.pl/p/_wspolne/pliki/546000/546582-ewolucja-butelki-coca-coli.jpg
SKŁAD
Zdjęcia są piękne, ponieważ to nie ja je robiłam, ściągnęłam bezczelnie z internetu. Napoje gazowane nie smakują mi, ponieważ kiedy się ich napiję dwutlenek węgla uchodzi moim nosem i dodatkowo przeszkadza mi wrażenie, że coś mi wyżera zęby.
Cóż mamy w składzie:
Cukier na drugim miejscu (prawie 11%). Są, oczywiście, cole light itd, ale ja skupiam się na tej tradycyjnej. Ilość cukru możemy wyliczyć ze składu - w 100ml jest 10,6g cukru, czyli w 1litrze jest już 106g. Według jednych to mało, według drugich - dużo. Nieco ponad pół szklanki cukru, czyli 420kcal (tyle ile niecała tabliczka czekolady).
Dwutlenek węgla E 290 - wydychamy, wybekujemy, ucieka nosem, a może i nie tylko nosem.
Karmel amoniakalno-siarczynowy E150d - dopuszczalne dzienne spożycie to 200 mg/kg masy ciała (przykładowo dla mnie to 10,8g). Przy spożyciu dużych dawek mogą wystąpić problemy jelitowe. Ze względu na złożoną budowę związku nadal prowadzi się badania toksykologiczne.
Kwas fosforowy E338 - "fosforany to sole niezbędne w organizmie. W celu ograniczenia ewentualnego niedoboru wapnia, należy ograniczyć spożycie fosforanów, ponieważ tworzą one związki chemiczne z wapniem. Nie wywołuje efektów ubocznych".
Naturalne aromaty -  "Specyficzny smak Coca-Cola zawdzięcza zawartości mieszaniny smakowo-zapachowej o nazwie – Merchandise 7X. W Merchandise 7X znajdują się olejki eteryczne: pomarańczowy, cytrynowy, z gałki muszkatołowej, z kolendry, z kwiatów pomarańczy gorzkiej, cynamonowy". Skąd te rewelacje o aromatach? Ano znowu z wikipedii. Czy są potwierdzone - nie wiem.

Jest mi natomiast wiadome, iż w przykładowej Polsce nikt nie produkuje coca coli. Koncentrat sprowadzają z Brukseli, a potem rozcieńczają go z wodą, rozlewają do butelek i dystrybuują.

Wnioski końcowe proszę sobie wysnuć samemu, ja coli jestem w 100% przeciwna.

Na koniec opisu coca coli jeszcze stary plakat:
http://images.art.com/images/PRODUCTS/large/10054000/10054866.jpg
FANTA
http://www.fanta.pl/content/pl_PL/common/img/fanta_top_logo.png
Cała rodzina napojów gazowanych wywodzi się, rzecz jasna, od coca coli. Fanta posiada dość długą historię, ponieważ powstała w 1941 roku w Niemczech. Znów, o historii możecie poczytać o TUUU, ja wspomnę jedynie, że nazwa "Fanta" pochodzi od słowa Fantasie, a recepturę stworzono, ponieważ zakład niemiecki odcięto od "matki". Podobno ten wyrób nie ma nic wspólnego ze wspieraniem nazistów, ale nie wypowiem się, bo ani o tym nic nie wiem, ani mnie to nie obchodzi.

SKŁAD
No i mam problem - dwie różne etykiety o tego samego produktu. Przy najbliższej okazji zakupię puszkę fanty i sprawdzę, która etykieta jest zgodna z prawdą.
Na razie jednak oprę się na obu:
Cukier - podobnie jak w coca coli.
Sok pomarańczowy z zagęszczonego soku pomarańczowego - zawrotne 3%.
Ekstrakt pomarańczowy - w jednej opcji, jestem za!
Dwutlenek węgla - patrz w coca coli
Kwas cytrynowy - pisałam o nim we wcześniejszych notkach.
Aromaty - tym razem nie posiadam o nich dodatkowych informacji. Jedyne co wiem na pewno to to, ze są sztuczne (brak dopisku "naturalne").
Kwas askorbinowy E300 - czyli witamina C,
Guma guar E 412 - naturalna substancja zwana hydrokoloidem. W wysokich stężeniach może powodować wzdęcia powodowane fermentacją przez mikroflorę jelitową.
Barwniki - no właśnie, które? Mieszanina karotenów jest fajna, ale żółcień chinolowa E104 jest barwnikiem syntetycznym i może wzmagać objawy alergii.

7UP i SPRITE


Napój 7Up powstał w 1929 roku, między innymi jako lek na kaca. Przez pierwsze 21 lat dodawano do 7up'a cytrynian litu, kolejny narkotyk. Dla zainteresowanych LINK :) .

 Powyżej reklama 7up z lat 50tych. Czytałam z otwartymi ustami, szczególnie przepis na mleko z piersi matki wymieszane z 7up'em.

SKŁAD
http://wanderingdistantmeadows.com/wp-content/uploads/2011/03/7up-back.jpg
Po polsku: filtrowana gazowana woda i zawiera 2% lub mniej z każdego z następujących: naturalne aromaty, kwas cytrynowy, cytrynian potasu, benzoesan potasu (chroni aromat), aspartam, acesulfam K, EDTA (chroni smak); zawiera fenyloalaninę

Cytrynian potasu E332: Kwas cytrynowy i cytryniany są naturalnymi składnikami ciała. Ulegają rozkładowi i są przyswajane przez organizm bez żadnych efektów ubocznych. Rzadko zdarzają się reakcje pseudo- alergiczne (nietolerancje).
Benzoesan sodu E211: U niektórych ludzi kwas benzoesowy i benzoesany mogą uwalniać histaminę i w ten sposób być przyczyną pseudo-alergicznych reakcji.
Aspartam: słodzik
Acesulfam K: słodzik
EDTA: LINK a w skrócie: sól wapniowo- disodowa EDTA jest zatwierdzona przez US Food and Drug Administration (FDA) do stosowania w terapii chelatacji, podczas której usuwanemetale ciężkie z organizmu. Skutki uboczne to zaburzenia wchłaniania lub niski poziom różnych witamin, w tym witaminy C i różnych witamin z grupy B. Inne działania niepożądane to reakcje alergiczne, niebezpiecznie niski poziom cukru we krwi, ciśnienia krwi lub poziomu wapnia we krwi; niewydolność nerek.
Nie robię tutaj afery, podejrzewam, że ilość dodanego EDTA jest tak niska i mało znacząca, że nie ma się co denerwować, ale zawsze warto wiedzieć co się pije :)

Sprite jest niemieckim odpowiednikiem 7up'a, powstał w 1961 roku. Powstało dużo ich wersji, między innymi light, ale ja skupię się na tej najbardziej tradycyjnej:

  Wszystkie składniki już opisałam, także interpretację składu pozostawiam Wam :)

Szczególnie podziękowania kieruję w stronę Pawła, który wysłał mi etykiety napojów gazowanych :) 
Następna notka pojawi się, mam nadzieję, nieco szybciej niż po miesiącu :P

sobota, 21 września 2013

W trakcie

Mam na tapecie temat napojów gazowanych, w międzyczasie jednak wyjechałam nad morze, składałam papiery i prace na kolejne studia, a teraz zaczynam temat własnej firmy. Notka pojawi się, bez obaw, tylko za czas jakiś. Muszę przeprowadzić kilka rozmów, aby moje informacje były wiarygodne, ponieważ osobiście nigdy nie miałam do czynienia z produkcją napojów gazowanych.


sobota, 7 września 2013

Soki, nektary i inne poczwary cz.2

Zasiadam wreszcie do moich etykiet z soczków zakupionych z wielkopańską rozrzutnością w sklepie MarcPol. Ostatni tydzień dostarczył mi nieziemskich emocji i pracy, na szczęście załatwiłam to co miałam załatwić i ze spokojnym sercem mogę poświęcić kilka godzin na soczkową noteczkę :).

Mam dziś do opisania plejadę soczków dla dzieci: Leona, Barbie, Jupik, Kubuś, DrWitt oraz Pysio.
Opiszę je w porządku alfabetycznym, rzecz jasna. Ponieważ - niestety - w programie pisania notek kwestia tabelki jest tak problematyczna, że ostatnio zabrała mi co najmniej dwie godziny z mego życia, daruję ją sobie w tym przypadku, gdyż ilość kolumn doprowadziłaby mnie do szaleństwa.

BARBIE Fortuny




Kolor różowy wiedzie prym, ba! - on jest numerem jeden na tym soczku! Ale nikogo to zdziwić nie może - Barbie tak ma.
No dobrze, oto hasła z przodu etykiety :"Multiwitamina", "Sok z owoców i marchwi" i "Bez dodatku cukru".
  • Jak widać w składzie słowo multiwitamina ma tutaj sens. Ciekawostka dla osób zainteresowanych dlaczego sok z jabłek jest zazwyczaj na pierwszym miejscu - bo jest najtańszy.
  • "Sok", jak wiemy, może być ze świeżych owoców, a może być odtwarzany - co wiąże się z dodatkiem wody i aromatu. Wiemy, że ten sok jest odtwarzany, a więc pochodzi z zagęszczonych soków, które z kolei pochodzą od moszczy, do których cukru się nie dodaje. A zatem - patrząc na wykaz składników muszę się zgodzić z napisem "Bez dodatku cukru".
  • Soczek jest dodatkowo wzbogacony witaminami, duży plus
Jest to chyba pierwsza etykieta od 3 miesięcy, do której absolutnie nie mogę się przyczepić. Bełkot marketingowy ograniczony do minimum, informacje rzetelne i zgodne z prawem żywnościowym. Szacun dla Barbie!

DrWitt











Jest to produkt odbierany przez konsumentów jako "Premium", z wyższej półki. Prawdopodobnie dajecie się zasugerować szklanej butelce, nazwie "Doktor" (doktor przecież leczy ludzi!), cenie owego soku, która jest idiotycznie wysoka oraz napisowi "Premium" włażącemu w oczy.

No właśnie, jakie to hasła marketingowe nam wymyślili : "PREMIUM", "Multiwitamina", "WITALNOŚĆ", "kompleks 12 witamin", z boku jest jeszcze informacja, której nie widać na zdjęciach, że 1 porcja zawiera 124kcal. Zwróćcie uwagę, że tutaj nigdzie nie ma informacji, iż jest to SOK.

Gdyż nad składem producent przyznaje się do popełniania "napoju", a nie "soku".

Przepiszę Wam skład tego soczku, bo na zdjęciu kiepsko widać:
Skład: woda, soki odtworzone z zagęszczonych soków i przeciery (20%): z jabłek (13%) oraz pomarańczy, cytryn, winogron, ananasów, moreli, bananów, guawy, mango, brzoskwiń (w różnych proporcjach), cukier (A) i/lub syrop glukozowo-fruktozowy (B), regulator kwasowości - kwas cytrynowy, aromat, stabilizatory - pektyna i mączka chleba świętojańskiego, beta-karoten - barwnik, substancje wzbogacające : wit.A, D, E, C, tiamina, ryboflawina, niacyna, wit.B6, folacyna, wit.B12, biotyna, kwas pantotenowy; A,B - w zależności od użytych składników.
  • "Skład" - błąd, piszemy "Składniki", lub "Wykaz składników". 
  • A co w nim - woda, soki odtworzone z soków zagęszczonych i przecierów (ok, nie mają cukru, ale zauważcie jabłko znów na pierwszym miejscu). Te wszystkie odtworzone soki są jako jedna pozycja, więc nie dajcie się zwieść uczuciu, że cukru i syropu glukozowo-fruktozowego - które występuje tuż za przecierem z brzoskwiń, jest tak mało. Tenże cukier znajduje się na trzeciej pozycji, choć nie widać tego gołym okiem.
  • Nie jestem specjalistką od soków, ale wydaje mi się, że mętność napoju DrWitt otrzymano dzięki dodatkom: zagęszczającej pektynie i mączce chleba świętojańskiego. Są to dodatki naturalne E440 i E410, pektyna otrzymywana jest z jabłek, a mączka chleba świętojańskiego z nasion drzewa świętojańskiego. 
Oczywiście nikt tutaj nie złamał prawa. Dodanych witamin jest faktycznie dużo, słowa "sok" nie użyto. A PREMIUM można sobie napisać wszędzie.
  • Bełkot marketingowy podniósł mi ciśnienie. Otóż producent bawi się w prawdziwego lekarza wypisującego receptę, a zatem po ojcowsku tłumaczy nam, że musimy dbać o swoje zdrowie i kondycję, opisuje jak działają na organizm dwie wybrane przez niego witaminy. A "dawkowanie" (!!!!!) to maksymalnie 1 butelka produktu dziennie. Łaskawie nie zaleca nam się przekraczać tej "dawki". 
  • Wszelkie informacje dotyczące zdrowotności napoju są niezgodne z prawem. Jednocześnie takie ich przedstawienie jakie ma miejsce na etykiecie DRWitt nie łamie tego prawa. Przecież nikt nie napisał, że ten właśnie napój jest taki zdrowy, prawda?
Wnioskiem końcowym jest - wielkie NIE dla napoju DrWitt. Nabija w butelkę :)


JUPIK T.E.A.M.  Hoop









Jupika wcześniej nie znałam. Szata graficzna jest jakby odpowiedzią na "Barbie", czyż nie? Chłopiec z przerażającymi oczami, piłka do kosza, samoloty, helikoptery i ciężarówki w tle. Produkt dla prawdziwych twardzieli!

Zauważcie, że bełkotu marketingowego brak. Informacja "multiwitamina" i to wszystko.
  • Skład - znowu błąd, poprawnie: "wykaz składników" lub "składniki".
  • Producent przyznaje się, że jest to napój, a nie sok. 
  • Skład mnie przeraża. Widzicie pierwsze trzy składniki? : woda, cukier, syrop g-f. Dno.
  • Dodatkowe substancje nie budzą mego zachwytu, szczególnie ten benzoesan sodu - E 211, syntetyczny. Występuje on naturalnie w owocach, ale nie z owoców jest otrzymywany. O zagrożeniach dla zdrowia możecie przeczytać TUTAJ.
  • Wartość odżywczą podano w niezbyt klarowny sposób, ale wszystkie niezbędne informacje znaleźć można.
Cóż, JUPIK na pewno do soków nie należy.

KUBUŚ GO! MW?


Kubusia zna każdy, kojarzy mu się z marchewką i małym dzieckiem. To nie są moje skojarzenia, rzecz jasna, wiem, bo podpytywałam swoich znajomych :).

Kubuś jest "sokiem z warzyw i owoców" - sprawdźmy w składzie, czy to prawda:
(przepisuję, bo kiepsko widać)
Składniki: woda, przeciery i soki z zagęszczonych soków (40%) z: marchwi (27%), ananasów (5%), pomarańczy (2,5%), brzoskwiń (2%), mango (1,5%), bananów (1%), marakui, liczi, guawy, figi kaktusowej, kiwi, limonek, papai i jabłek, syrop glukozowo-fruktozowy, regulator kwasowości - kwas cytrynowy, witaminy: A, C, E, B1, B2, B6, B12, niacyna, biotyna, kwas foliowy, kwas pantotenowy, aromaty.

Co Wam się rzuciło w oczy? Mi jednoczesny dodatek substancji słodzącej (syrop glukozowo-fruktozowy) i substancji zakwaszającej (kwas cytrynowy). I cóż to z tym Kubusiem? Czyżby złamał prawo? Szukałam ustawy z informacją dotyczącą ewentualnej zmiany tego zapisu, ale takowej nie znalazłam (dla zainteresowanych link do zmian w ustawie).

Tyle o Kubusiu. Nie wzbudził we mnie takich emocji jak DrWitt, ale nie widzę większego sensu w dosładzaniu i dokwaszaniu soku.

LEON Hortexu


No dobra, Hortex nie chwali się na "okładce", że Leon jest sokiem. Dopiero nad składem mamy info na ten temat.
Otóż Leon to SOK.
  • Znów "skład" zamiast "składniki".
  • Ale sam skład jest imponujący: tylko 5 składników, w tym faktycznie brak cukru. 
  • Kwas askorbinowy ma numer E300 i jest po prostu witaminą C. Otrzymywana jednak nie z owoców (więcej TUTAJ)
  • Jak na razie jedyny soczek nie wzbogacany witaminami.
I cóż więcej o Leonie? Solidny z niego lew :)

PYSIO Agros Nova


 I to już ostatni owocowy produkt na dzisiaj. Pysiowy marketing nie wciska nam żadnych oświadczeń zdrowotnych i żywieniowych, nie chwali się tym czy owym. Popatrzmy więc na etykietę ze składem:

"Marchew-banan-jabłko. Sok z marchwi i owoców". A zatem SOK.
  • Znów mamy sytuację z dosładzaniem i dokwaszaniem.
  • Witamina C to kwas askorbinowy opisany przy Leonie, pełni funkcję przeciwutleniacza, choć producent twierdzi inaczej (twierdzi, że jest wzbogacająca). Wydaje mi się, że nie powinien tak pisać.
  • Jak widzicie dodatek cukru nie jest znaczący, soki znajdują się na solidnym pierwszym miejscu. Ale jeśli ktoś jest przeciwny dosładzaniu żywności (tak jak ja), Pysiem nie będzie zainteresowany.
 Który produkt Wam najbardziej odpowiada? :)

środa, 28 sierpnia 2013

Soki, nektary i inne poczwary cz.1

Jak to zwykle bywa z zapowiedzianymi przeze mnie tematami - odkładam dodatki do żywności na kiedy indziej, gdyż dziś opowiem Wam o sokach i nektarach.
Dlaczego? - poprosiły mnie o to dwie miłe osoby i spełnię ich życzenie :)
http://www.tapeta-brzoskwinie-sok-nektar-dzbanek.na-telefon.org/tapety/brzoskwinie-sok-nektar-dzbanek.jpeg

Przyznaję się bez bicia, że kwestia otrzymywania półproduktów i produktów z owoców i warzyw nie budziła we mnie zbytniego zapału na studiach. Odbębniłam ćwiczenia i wykłady ziewając szeroko ukryta pod ławką, wygłupiając się z jedną lub drugą koleżanką. Nie wiem z jakiego powodu tak brzydko potraktowałam technologię owoców i warzyw, teraz z własnej winy musiałam zagłębić się w jej tajniki wracając do uczelnianego skryptu i podręcznika.
Odświeżyłam swoją wiedzę sprzed pięciu lat dziwiąc się jak mogło mnie to kiedyś nudzić i postaram się przekazać Wam ją w mocno skrótowy i przystępny sposób.

Zacznę od ciekawostek:
  • pomijając uprawy ziemniaków, głównym warzywem uprawianym w Polsce jest...kapusta. Stanowi aż 1/3 wszystkich zbiorów!
    http://farm.webbrokers.pl
  • pierwsze miejsce zbiorów owoców w Polsce zajmują jabłuszka.
    http://bi.gazeta.pl
  • skład chemiczny owoców i warzyw uzależniony jest od warunków pogodowych, zbioru i przechowywania oraz od odmiany owoców. Przykładowa dzika róża widniejąca dumnie na mojej pracy magisterskiej - w zależności od tego jak wysoko urosła jej owoce zawierały od 1000 do nawet 2500mg witaminy C/100g!
  • pomidory i ogórki zawierają aż 95% wody! Kto o tym wiedział niech się pochwali :)
  • niektóre owoce i warzywa po zbiorach nadal dojrzewają, najlepiej widać to na przykładzie bananów (zielone w sklepie, żółte w domu, brązowe w śmietniku).
  • warzywa i owoce zapobiegają chorobom układu krążenia, nowotworom, chorobom układu nerwowego, opóźniają procesy starzenia organizmu, poprawiają przemianę materii.
Co się dzieje z owocami i warzywami po zbiorach? Są oczywiście przechowywane w chłodni, żeby przyhamować ich bujne procesy życiowe.
http://www.bautech.pl
Mogą być sprzedawane jako świeże, a mogą być przetwarzane aby ochronić je przed zepsuciem i pozostawić do dalszego przetwarzania po zbiorach. Bo trudno jest zrobić dżem ze świeżych truskawek np. w grudniu.

Oto niedługa lista półproduktów otrzymywanych prosto ze świeżych owoców:
1. Pulpy
2. Przeciery
3. Kremogeny = przeciery pasteryzowane lub mrożone
4. Moszcze
5. Zagęszczone soki = zagęszczone moszcze



http://img.21food.com
1. Pulpy
Dygresja - pulpa kojarzy mi się z pewnym wykładem na pierwszym roku studiów, kiedy to któryś z profesorów opowiadał nam o beczce wypełnionej pulpą truskawkową i dwutlenkiem siarki, która miała piękną niebieską barwę. Nie wiem ile w tym prawdy, gdyż sama takowej nie widziałam, a i zdjęć takowego cuda nie posiadam, bo i skąd. Wpisując przeróżne konfiguracje "pulpa utrwalana chemicznie" na Google uzyskuję np. zdjęcie blondwłosego pana w fartuchu laboratoryjnym z żółtymi rękawicami bokserskimi w czarne ciapki (?!?!?)
Ale wracając do tematu:
! pulpy wykorzystuje się do produkcji dżemów, konfitur, nadzień cukierniczych, owoców kandyzowanych i wsadów jogurtowych.

Pulpy otrzymuje się z całych lub częściowo rozdrobionych owoców. Są myte, obierane, drylowane (w zależności od owoców), blanszowane (zanurzane w gorącej wodzie na kilka minut), chłodzone i utrwalane. Zgodnie z wiedzą zawartą w moim skrypcie zazwyczaj pulpy są mrożone, a nie konserwowane SO2. Bardzo mnie to cieszy, ale do dżemów i konfitur i tak podchodzę jak pies do jeża.


2. Przeciery
! wykorzystywane do marmolad, powideł, musów.

Łatwo odgadnąć, że przeciery się przeciera :). Owoce są myte, obierane, drylowane etc., rozparzane (ogrzewane przez kilka minut w niewielkiej ilości wody) i wreszcie - przecierane. Takie przecieranie ma ujednolicić końcowy produkt, np. przecierając pomidory usuwamy skórki, pestki itd. Gotowy przecier od razu jest chłodzony i utrwalany. Może być konserwowany SO2 (tak jak pulpy), mrożony lub pasteryzowany.


 3. Kremogeny
! wykorzystywane do soków i nektarów

Kremogeny to po prostu przeciery bardzo rozdrobnione (nie mogą być utrwalane SO2!).




 


http://upload.wikimedia.org
  4. Moszcze
! wykorzystywane do soków, napojów, zagęszczonych soków, win, galaretek, syropów owocowych.

Oto jak się je robi - owoce myje się, obiera itd., rozdrabnia na miazgę. Następnie miazgę się podgrzewa, tłoczy, cedzi i utrwala (najczęściej się zagęszcza, a dodaje SO2 tylko do produkcji win).



5. Zagęszczone soki = koncentraty
! wykorzystywane do soków.

Zagęszczone soki otrzymuje się z moszczu, czyli z wyciśniętego z owoców, przecedzonego soku. Wlewa się go do wyparek, gdzie odparowuje woda i część naturalnych aromatów i uzyskujemy zagęszczony sok :).

http://www.zielonysztandar.com.pl
SOK

Istnieje dużo nazw i kombinacji, które mogą się poplątać, z czego korzystają producenci.
1. Sok owocowy - otrzymany z 1 lub więcej rodzajów świeżych owoców
2. Sok odtwarzany - otrzymany z zagęszczonych soków owocowych (dodanie wody i aromatów usuniętych przy zagęszczaniu)

Wszystkie soki można dosładzać lub dokwaszać kwaskiem cytrynowym do smaku, ale nigdy nie można jednocześnie słodzić i zakwaszać tego samego soku!
http://www.tropifit.pl (żarcik :P)
NEKTAR

Otrzymany z soków owocowych, zagęszczonych lub przecierów (musi mieć co najmniej 25-50% udziału, w zależności od użytych soków) z dodatkiem wody, cukru lub miodu.
Może być jednocześnie dosładzany i dokwaszany, choć maksymalna zawartość cukru lub miodu to 20%.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Skąd się bierze olej roślinny? Cz.3


I w ten oto sposób dotarliśmy do porównania oleju rzepakowego tłoczonego i rafinowanego. Nie jest łatwe przedrzeć się przez technologię otrzymywania oleju, ale myślę, że warto ją znać chociaż ogólnie żeby móc wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.

Ja zdecydowanie wolę oleje tłoczone niż rafinowane, mimo ich wad (przede wszystkim wysokiej ceny). Proces rafinacji bardzo działa na moją wyobraźnię, przez co niemal przezroczysty, bezpłciowy płyn w plastikowych butelkach robi na mnie złe wrażenie - czegoś strasznie wymęczonego, wyduszonego i zmaltretowanego. Możecie to nazwać mało profesjonalnym wnioskiem po dwóch postach stricte technologicznych, ale nic na to nie poradzę ;).

Ponieważ dziś porównuję dwa produkty umieszczę je elegancko w tabelce, żeby łatwiej było widać różnice:
 "Okładka"
Olej „organic virgin rapeseed oil”

Olej „kujawski z pierwszego tłoczenia”

Smak, zapach i wygląd
Barwa mocno-żółta, z lekkim odcieniem brązu. Zapach ostry, specyficzny dla rzepaku. Smak specyficzny dla rzepaku.
Barwa przezroczysto-słomkowa, zapachu i smaku brak.
Składniki
Brak :D Pomijając bełkot marketingowy o rolnictwie ekologicznym i kwasie linolenowym:
  •  nie ma na tej etykiecie napisu "Składniki:". Duży błąd.
  • informacja o zawartości kwasów tłuszczowych omega-3 (w tym podkreślanego linolenowego) powinna znaleźć się w tabelce z wartością odżywczą

 "100% rafinowany olej rzepakowy z pierwszego tłoczenia filtrowany na zimno".
  •  czyli po prostu olej rafinowany, do czego producent się przyznał w wykazie składników i chwała mu za to. 
  • niestety napis "skład" jest błędem na etykiecie, należy pisać "Składniki", lub "Wykaz składników".
  • wartość odżywcza podana solidnie i elegancko, aczkolwiek informacja o cholesterolu jest dla mnie nieco naciągana. W żadnym oleju roślinnym nie ma cholesterolu.

Reklamowe bleble
  • oświadczenie, że jest to żywność ekologiczna - i jest na to potwierdzenie w postaci certyfikatu (listek z gwiazdek na pierwszym zdjęciu)
  • oświadczenie o tym, że nie jest to żywność GMO, szczerze mówiąc nie wiem czy w ogóle istnieje jakiś certyfikat, wydaje mi się, że wystarczy samo oświadczenie.
  • cały fragment o kwasie linolenowym idzie do kosza, nie powinien się znajdować na etykiecie.
  • Szklana butelka, naturalne kolory tła i czcionki nawiązujące do natury - robią wrażenie eko, organic itp.
  • zgodne z prawem stwierdzenie "z pierwszego tłoczenia" bez dodania informacji o rafinacji na przedniej stronie etykiety - robi w konia jakieś 90% populacji. 
  • ponieważ nie mają się za bardzo czym chwalić, to wyciągnęli z całego procesu to, co ładnie brzmi (pierwsze tłoczenie, filtracja na zimno). Wielki szacun dla działu marketingu.
  • Plastikowa butelka, i nawiązujące do przyrody niebo z chmurkami nad polem rzepaku na okładce - wystarczą, aby przekonać większość konsumentów o naturalności oleju w butelce.

I jeszcze ostatnia informacja - za 750ml oleju tłoczonego zapłaciłam 17,19zł, natomiast za 1litr oleju kujawskiego rafinowanego zapłacimy około 6,77zł.


Wiem, że miałam rozwinąć temat dodatków, ale kwestia olejów leżała mi na wątrobie od dłuższego czasu i postanowiłam, że ma pierwszeństwo :). Dlatego też w następnym poście - co nieco o dodatkach.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Skąd się bierze olej roślinny? cz.2

Kwestia kluczowa : co to jest tłoczenie i rafinacja, oraz czym różni się olej tłoczony od rafinowanego?

Zacznijmy od TŁOCZENIA (na przykładzie oleju rzepakowego).
"Oleje tłoczone na zimno są to oleje otrzymane wyłącznie metodami mechanicznymi i ewentualnie oczyszczane przez płukanie, wirowanie, filtrowanie czy dekantację. Dodatkowo dopuszcza się podgrzewanie do max 50st.C." - cytat z mojego wydziałowego skryptu "Wybrane Zagadnienia z Technologii Żywności"..

Krok po kroku jak wygląda tłoczenie nasion:
  • Usuwanie zanieczyszczeń metalowych 
  • Rozdrabnianie i ewentualne prażenie nasion 
  • Podgrzewanie z nawilżaniem miazgi nasiennej
  • Tłoczenie miazgi nasiennej na zimno/gorąco/na zimno i gorąco (w prasach hydraulicznych tłoczy się na zimno)
  • Oczyszczanie oleju

http://images39.fotosik.pl/1918/72517023a75ba03e.jpg
Plusy oleju tłoczonego:
+ otrzymywany metodami czystymi ekologicznie
+ brak izomerów trans
+ charakterystyczny intensywny smak, zapach i barwa (dla każdego rodzaju oleju są inne)
+ duża zawartość cennych żywieniowo składników (tokoferoli, steroli, fosfolipidów, karotenoidów, polifenoli)

Minusy oleju tłoczonego:
- charakterystyczny intensywny smak, zapach i barwa (jeśli komuś nie odpowiadają)
- dość szybko się psuje
- zawiera metale toksyczne (ołów, rtęć, kadm)
- zawiera pozostałości środków ochrony roślin
- wysoka cena

I teraz UWAGA! - po tłoczeniu oleju pozostaje odpad zwany "wytłokami". Te właśnie wytłoki poddawane są ekstrakcji z zastosowaniem heksanu (rozpuszczalnika), dzięki czemu można z tychże wytłoków "wycisnąć" jeszcze trochę oleju.

Przechodzimy do RAFINACJI (wciąż na przykładzie oleju rzepakowego).

Krok po kroku jak wygląda proces produkcji olejów rafinowanych:

Pierwszy etap to poznane przez nas wcześniej Tłoczenie, a więc:
  • Przygotowanie nasion do tłoczenia (rozdrabnianie i prażenie nasion, podgrzewanie z nawilżaniem) - tak jak przy tłoczeniu
  • Tłoczenie na gorąco (w prasach ślimakowych). 
Od kolejnego punktu zaczyna się proces zwany Rafinacją:
  • Odszlamowanie - zastosowanie kwasu fosforowego/cytrynowego lub adsorbentów.
  • Odkwaszanie - zastosowanie zasad NaOH lub KOH. 
  • Odbarwianie - zastosowanie ziemi bielących
  • Odwanianie - destylacja parą wodną pod obniżonym ciśnieniem
  •  Winteryzacja (nie zawsze) - wydzielenie frakcji wytrącającej się w niskiej temperaturze (te "dziwne białawe cząstki" wytrącające się w oleju przechowywanym w lodówce).
 
http://www.olwit.pl/wp-content/uploads/2013/01/rafineria.jpg

Plusy oleju rafinowanego:
+ nie ma smaku, jest jasno-słomkowy i bezwonny
+ wolno się psuje
+ usunięte są pozostałości środków ochrony roślin
+ usunięte są metale toksyczne
+ niska cena

Minusy oleju rafinowanego:
- metody otrzymywania są zdecydowanie nieekologiczne
- nie ma smaku, jest jasno-słomkowy i bezwonny (jeśli komuś to nie odpowiada)
- usunięta jest większość cennych żywieniowo składników (tokoferoli, steroli, fosfolipidów, karotenoidów, polifenoli)
- zawiera izomery trans (wprawdzie niewiele, ale zawsze warto o tym wspomnieć)

Na koniec, moi mili, możemy już zatem powiedzieć z czystym sercem, że wiemy jak wygląda olej tłoczony i tylko tłoczony, a jak wygląda olej tłoczony i poddany późniejszej rafinacji. Jeśli zatem zależy Wam na "oleju z pierwszego tłoczenia", to odrzucacie wszystkie butelki z jasno-słomkowym olejem, a pozostałe bierzecie pod lupę i szukacie słów "100% olej rafinowany z pierwszego tłoczenia" lub "olej z pierwszego tłoczenia i drugiej/trzeciej/setnej ekstrakcji". Butelki z takimi etykietami też odrzucacie. Jeśli znajdujecie się w sklepie MarcPol i szukacie oleju rzepakowego tłoczonego to wyjdziecie z niczym, tak jak na tydzień temu ;)

Poniżej zagadka - który olej jest rafinowany, a który tłoczony?;)
http://s.dobra-mama.pl/post/rafinowany-czy-tloczony-na-zimno/butelka_olej-rzepakowy-137x300.jpg

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Skąd się bierze olej roślinny? cz.1

To pytanie zadaje mi ostatecznie niemal każda osoba, z którą rozmawiam o etykietach. Często słyszę o trującym oleju rzepakowym, o leczniczej oliwie z oliwek, o zepsutym oleju, w którym pływają jakieś dziwne białawe cząstki. Słyszę o kwasach tłuszczowych omega, oraz o tym, aby broń Boże nie używać oliwy do smażenia.

Ponieważ uzbierał się we mnie nadmiar irytacji na ludzkie głupie gadanie, postanowiłam poświęcić całe dwa posty na rozszyfrowanie olejów roślinnych.
http://www.odzywianie.info.pl/img/stories/arts/porownanieskladowolejow_1.jpg
Na początek: jakie mamy oleje? Przeróżne. Olej można otrzymać z nasion (rzepak, soja, słonecznik, len), z miąższu owoców (oliwki, palma oleista) lub produktów ubocznych (otrębów, zarodków i pestek - ryż, kukurydza, winogrona, dynia).
Najbardziej popularne oleje w skali światowej : palmowy, sojowy, rzepakowy, bawełniany. Oliwa z oliwek jest dopiero na 9 miejscu.

Teraz krótka dygresja o kwasach tłuszczowych. To one decydują o jakości olejów. Wymieniamy 3 rodzaje kwasów tłuszczowych:
  1. Nasycone (Saturated Fatty Acids SFA) - zwiększają ryzyko chorób serca, są to tłuszcze stałe, głównie zwierzęce.
  2. Jednonienasycone (MonoUnsaturated Fatty Acids MUFA) - nie podnoszą poziomu cholesterolu we krwi, a możliwe, że go obniżają.
    http://www.niam.pl/rimages/crop/470/150/files/images/ARTICLE/BACKUP/ARTICLE_290_68649672244843355122224935066782.jpg
  3. Wielonienasycone (PoliUnsaturated Fatty Acids PUFA) - hoho, same dobre rzeczy się z nimi wiążą. Zapamiętajcie kwas EPA (eikozapentaenowy) i DHA (dokozaheksaenowy). To są właśnie kwasy tłuszczowe omega-3, o których na pewno słyszeliście co nieco. Wspomagają pracę mózgu, pamięć, mają pozytywny wpływ na wzrok i układ krążenia. Znajdują się w oleju rybim i algach oraz w nasionach lnu. Istnieją jeszcze kwasy tłuszczowe omega-6, których niedobór zdarza się ogromnie rzadko.
Co nieco o oleju rzepakowym.
http://zdrowejedzenie.blox.pl/resource/olej_rzepakowy.jpg
Tradycyjne odmiany rzepaku zawierały kwas erukowy (uszkadzający serce). Obecnie dostępne są jedynie odmiany "00" oraz "000" - to krzyżówki rzepaku, zawierające znikome ilości powyższego kwasu erukowego. Stworzono oczywiście rzepak modyfikowany genetycznie, jeśli więc jesteście przeciwni żywności GMO to szukajcie informacji na etykiecie.
Tłoczony na zimno olej rzepakowy zawiera 7% kwasów tłuszczowych nasyconych, 58% MUFA (jednonienasyconych kwasów tłuszczowych) i 30%PUFA (wielonienasyconych kwasów tłuszczowych), w tym aż 10% omega-3.

 Oliwa z oliwek.
http://bi.gazeta.pl/im/8/4669/z4669388Q,Oliwa-z-oliwek.jpg
Co ciekawe, oliwki zebrane prosto z drzewa są niejadalne. Zawierają gorzki alkaloid, dlatego zalewa się je ługiem sodowym na kilka dni, a później wypłukuje wodą. Nasuwa się tutaj jednak pytanie w jaki sposób produkowano oliwę tysiące lat temu, na które jednak nie potrafię odpowiedzieć ;).
Prawdziwa oliwa z oliwek z tzw. "pierwszego tłoczenia" EXTRA VIRGIN ma kwasowość poniżej 0,8%.
A teraz - uwaga! - o oliwie z białymi cząstkami. Oliwa mętnieje w temperaturach chłodniczych, średnio przy 10st.C. Przy temperaturze 0 stopni C ma konsystencję smalcu (dlatego osobiście nie zalecam przechowywania olejów w lodówce, wystarczy zamknięta szafka).
ALE gorszej jakości oliwy (wymieszane z rafinowaną) mętnieją w wyższej temperaturze, np. w 12st.C.

Nie zamierzam opisywać wszystkich olejów jadalnych, gdyż ta notka miałaby niesamowitą długość. Chciałabym jeszcze tylko uświadomić Wam kilka faktów:

!!!! Do smażenia najlepiej nadają się oleje składające się głównie z jednonienasyconych kwasów tłuszczowych MUFA (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, olej palmowy).
Niedowiarków odsyłam do naszej kochanej wikipedii  O TU oraz do znalezionego w internecie kompendium wiedzy o oliwie.
Oleje o wysokiej zawartości PUFA (wielonienasyconych kwasów tłuszczowych) nie nadają się do smażenia, ponieważ ulegają przemianom i stają się niekorzystne dla zdrowia.
Ten punkt zasłużył na cztery wykrzykniki, bo tracę cierpliwość do osób przekonujących mnie autorytatywnym tonem, że oliwa z oliwek podczas smażenia staje się trująca, rakotwórcza, wyskakują po niej pryszcze, albo doznaje się paraliżu mózgu. Jeszcze trochę posłucham takich niesamowitych mądrości, aż wreszcie sama doznam tego paraliżu mózgu. ;)

!!! Olej rzepakowy NIE JEST TRUJĄCY.

!!! Oliwa z oliwek nie jest lecznicza. Nie obniża poziomu "złego" cholesterolu, czynią to oleje zawierające dużo wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (np. rybi, obecne w algach, w oleju rzepakowym).

Część druga dotyczyć będzie metod otrzymywania olejów roślinnych, a mianowicie tłoczenia i rafinacji.