Witajcie,
pomysł na powstanie bloga powstał w mojej głowie dokładnie trzy tygodnie temu, podczas rozmowy z pewnym panem na temat bioherbatki Herbapol. Zielone tło, piękne zdjęcia owoców i świeżej zielonej herbaty przekonały go o jej zdrowotności, dopiero dogłębna analiza etykiety poparta podzieleniem wysypanej na talerzyk herbaty na "patyczki, listki i dodatek suszonych owoców" sprawiły, że zmienił zdanie.
Rozmów takich odbyłam w swoim życiu co najmniej kilkaset, podchodząc do tematu etykiet z jednej lub z drugiej strony. Ponieważ, drodzy Polacy, dzielimy się na cztery grupy:
1) osoby, które nie czytają etykiet i można im wcisnąć wszystko
2) osoby, które czytają etykiety, wiedzą co nieco o dodatkach do żywności i wygłaszają nieprawdopodobne bzdury na ich temat
3) osoby, które skończyły technologię żywności i najczęściej przechodzą na drugą stronę barykady, a mianowicie:
4) producenta, któremu zależy wyłącznie na wysokiej sprzedaży produktów, najczęściej - niestety - przy jak najniższych kosztach surowca i pracy.
Przez dwa i pół roku należałam do grupy trzeciej. Miałam to szczęście, że trafiłam do firmy rodzinnej, gdzie dbałość o jakość produktu była ogromnie istotna. Z czasem filozofia firmy zmieniła się i przestała być zgodna z moją. Dlatego też odeszłam, pełna nowej wiedzy na temat tego, jak to Was, kochani konsumenci, łatwo zrobić w bambuko.
Jednym słowem - pisząc mojego bloga chciałabym jak największej liczbie osób przekazać na podstawie przykładów z półek sklepowych, w jaki sposób marketing wpływa na nasze postrzeganie produktu i w jaki sposób uodpornić się na taką manipulację.
Chcę również ułatwić czytanie etykiet oraz odkodować dodatki do żywności oznaczane symbolem "E", których się boimy.
Miłego czytania!
Super pomysl! Mam zamiar sledzic stronke:))
OdpowiedzUsuńJestem dosyć rozeznany w tym temacie, ale chętnie odświeżę swoją wiedzę no i na pewno dowiem się wielu nowych rzeczy :D
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa i życzę miłego czytania :)
OdpowiedzUsuń