Pierwsze, co przychodzi nam do głowy patrząc na opakowanie "Fresh Orange" to, rzecz jasna, pomarańcza. Sama nazwa sugeruje, że po zaparzeniu suszonych kolorowych wiórków poczuję jej niesamowity aromat.
A teraz zerknijmy na opis marketingowy:
Wciąż kusi zdjęciami, choć - zgodnie z przepisami - o soczystych pomarańczach wspomina na końcu zdania : "kompozycja dojrzałych w słońcu owoców i słodkiego smaku świeżych i soczystych pomarańczy".
I kwestia etykiety:
Wykaz składników podaje się zgodnie z zasadą "od największej zawartości do najmniejszej", a dodatkowo należy zawsze podawać zawartość procentową tego składnika, który podkreślamy na opakowaniu w formie zdjęcia, rysunku czy opisu słownego.
A zatem nasza herbatka pomarańczowa:
- składa się przede wszystkim z suszonego jabłka i hibiskusa
- pomarańczowy jest w niej aromat (aż 6%!!), który nie jest naturalny (gdyby był, z pewnością dopisano by "naturalny") oraz skórka pomarańczowa, której zawartość procentowa nie została podana.
Ale zdziwię Was zapewne, bo - moim zdaniem - przepisy prawne nie zostały złamane.
- Napój nie nazywa się "herbatą"
- Podano zawartość procentową aromatu pomarańczowego (choć uważam, że błędem jest nie podanie zawartości skórki)
- Opis wyrobu nie wprowadza konsumentów w błąd (pomarańcz wspomniana jest na końcu).
- Jeśli macie zamiar kupić herbatę owocową - sprawdźcie, czy herbata jest w ogóle wymieniona w wykazie składników i na którym znajduje się miejscu
- Tak samo w przypadku dodatkowych suszonych owoców
- Jeśli nie jesteście miłośnikami żywności sztucznie aromatyzowanej musicie wiedzieć, że producent ZAWSZE się chwali zastosowanymi aromatami naturalnymi. Jeśli więc nie widzicie słowa "naturalny" przy słowie "aromat", to z pewnością jest on sztuczny.
W następnym poście - Madras firmy ZAS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz