Najpierw jednak co nieco o aloesie i owocach liczi.
ALOES
roślina stosowana od tysiącleci między innymi jako środek do przyspieszania gojenia się ran. Pochodzi z Afryki środkowej i południowej. Podobno istnieje aż 400 gatunków aloesu, z których niektóre są trujące. Najbardziej powszechny (nietrujący ;) ) jest Aloe vera. Jeśli dalsza treść notki zachęci Was do uprawy tejże rośliny, poczytajcie sobie więcej O TU TU TU.
Słowo "aloes" pochodzi od arabskiego "alloh" (w moim luźnym tłumaczeniu : błyszcząca gorzka substancja).
Wszystkie esy aloesy są doskonale przystosowane do afrykańskich masakrycznych warunków środowiskowych dzięki specyficznej fotosyntezie CAM (Crassulacean Acid Metabolism, czyli metabolizm kwasowy gruboszowatych). Jeśli Państwo pozwolą nie będę zagłębiać się w ten temat, podsumuję go jedynie stwierdzeniem, że dzięki fotosyntezie CAM aloes jest w stanie oszczędzić całe masy wody niezbędnej mu do przetrwania. Jest w tym tak dobry, że w 99% składa się z wody!
Co ciekawe przed ewentualnym pożarciem przez zwierzęta chronią go kolce oraz wydzielana tuż pod powierzchnią liści gorzka substancja.
bajeranckie zdjęcie przekroju liścia z ciekawego bloga http://magicznerosliny.wordpress.com/ |
Z liści aloesu otrzymuje się 3 produkty:
- Aloe gel (żel z aloesu), który to właśnie działa łagodząco na skórę (choć podobno nie powinno się go stosować do leczenia ran głębokich).
- Aloe latex (lateks z aloesu), mający działanie przeczyszczające, wspomagający leczenie chorób jelitowych i zapobiegający powstawaniu kamieni nerkowych.
- Sok aloesowy, bakteriobójczy oraz wspomagający w leczeniu wrzodów.
Oto skład aloesu:
99% - woda
1% - witaminy A, C, E, B, enzymy, minerały, cukry, antrachinony, kwas salicylowy, aminokwasy.
Większość z tych składników ma właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne.
Mowa, oczywiście, o "surowych" liściach aloesu. Poddanie ich jakiejkolwiek obróbce termicznej prowadzi do utraty wielu wymienionych powyżej magicznych właściwości.
Linki do artykułów o aloesie są TUTAJ i TUTAJ.
LICZI
albo "śliwka chińska". Całkiem trafiona nazwa patrząc na przekrój owocu:
Te ciekawe nieduże owoce rosną na drzewach, które mogą mieć wysokość nawet 25metrów:
Liczi pochodzi z Chin, Tajwanu i południowo-wschodniej Azji. Uprawiane jest od co najmniej 2 tysięcy lat. Obecnie liczi uprawia się w krajach tropikalnych i subtropikalnych. Owoce są sezonowe i upierdliwe w zbiorach - muszą dojrzeć na gałęzi, ponad to są bardzo delikatne i mają krótką 2-3dniową trwałość.
Z owoców liczi spożywa się tylko białawy miąższ, skórka leci do odpadów, natomiast pestkę wykorzystuje się jako składnik żywności i leków (ma podobno właściwości antybakteryjne i antyoksydacyjne, ale trudno mi uwierzyć w to, że coś co było do tej pory odpadem nagle stało się niesamowitym źródłem Dobra).
Informacje o kombinacjach związanych z polepszeniem wyglądu owoców po transporcie i właściwościach pestek liczi znajdziecie TUTAJ oraz TUTAJ.
Wieczorem część druga :)
fszystko co hinskie jest malosmaczne, no hyba ze zupki hinskie knorra ale to robi polski kuhaz wiec git
OdpowiedzUsuń